piątek, 9 maja 2014

#164 Mała, zagubiona księżniczka.

Na nogach miała różowe pantofelki, które zakrywała śnieżna suknia. Stała w progu sali wyczekując swojego księcia. Dopiero teraz poczuła chłód nadchodzącego wieczoru, który przeszył jej całe ciało. Myśl, że coś mogło mu się stać, wywołało w niej dodatkowe dreszcze, ze strachu zaczęła płakać... Zastanawiała się co mogło sprawić, że ukochana osoba spóźnia się ponad pół godziny. Ostatnio faktycznie,  nie dogadywali się... ale to nie mogło być powodem jego nieobecności !
I kiedy miała już wejść do środka zauważyła podjeżdżającą karocę. Na jej oko była idealna, przestronna, z pięknymi zdobieniami, zupełne przeciwieństwo jej starego powozu, który odbywa ostatnie podróże... Kiedy zatrzymał się przed wejściem, zauważyła, że ze środka wysiada jej ukochany. Szczęśliwy, elegancki jak zawsze, a w ręku trzymał czerwoną różyczkę. Od razu odszedł cały strach, który ją wypełniał, poczuła miłość i straszną ochotę wtulenia się w jego nagi tors, który był dla niej najbezpieczniejszym miejscem na świecie !
Jednak za jej ukochanym wysiadła równie piękna jak jej karoca, młoda kobieta. Była ubrana w przepiękną, bogato zdobioną balową suknię, wyszywaną kryształkami, które mieniły się w świetle zachodzącego słońca.
Księżniczka widząc to nie mogła w to uwierzyć... Miała zupełnie inne zdanie o nim, i była wręcz przekonana, że nigdy nie mógłby jej tego zrobić ! Nie wiedziała co ma począć, czy schować się, czy też uciec, a może stanąć z nim twarzą w twarz. Postanowiła wejść do środka, jednak nie był to najlepszy pomysł. Usiadła w kącie sali, mała, smutna laleczka, jak z saskiej porcelany i przyglądała się jak jej książę bawi się z piękną nieznajomą. Uwodzi ją, kokietuje, a po całym tym przedstawianiu odjeżdża w idealnej karocy.
Księżniczka czuła jak od środka coś ją rozszarpuje ! Miała ochotę rzucić się w nieznaną przestrzeń i rozbić na milion małych kawałków... Nie mogła poradzić sobie ze świadomością, że tak po prostu o niej zapomniał, jak gdyby nigdy nic umówił się z inną kobietą, całował ją, pieścił, a ona stała i przyglądała się jak jej miejsce zajmuje zupełne jej przeciwieństwo.
Po uroczystości postanowiła w tej przepięknej sukni, uszytej specjalnie dla niego i różowych pantofelkach, za którymi nie przepadała, wrócić sama do domu. Nie w karocy, lecz sama, długą drogą, pełną ciemnych i nieznajomych dla niej jeszcze zakamarków. Kiedy tak szła z jednego z krzaków bzu wychylił się mężczyzna, złapał ją, wciągnął do środka, wykorzystał... i nie było już laleczki z saskiej porcelany. Zniknęła, zapadła się jak kamień w wodę... Pozostał tylko książę, który nie mógł darować sobie tamtego wieczoru do końca życia.

środa, 7 maja 2014

#163 "Nie śmiem" Tadeusz Różewicz

"Spustoszony
przez śmiech i słowa
pobity przez
małe uczucia i rzeczy
przez pół miłości
i pół nienawiści
tam gdzie trzeba krzyczeć 
mówię szeptem."